Jak powszechnie wiadomo graffiti jest wszechobecne na wielu elewacjach domów, bloków, na bramach, murach, jak również mniejszych murkach. Otóż jednym się podoba, innych znacząco odpycha. Lecz jak wiadomo wszystko to jeszcze zależy od tematyki. Na wielu osiedlach zwykle wszystko wrzuca się do jednego worka. Natomiast na graffiti uważa się te prawdziwe graffiti oraz to czego tym mianem nazwać nie można, czyli chuligańskie, często wulgarne napisy, rysunki, które nic wspólnego ze sztuką nie mają, a znacząco się od niej różnią. Mieszkańcy wspólnot oraz władze administracji walczą z jednym drugim. Otóż jak wiemy, wszyscy płacimy niemałe pieniądze za czynsz mieszkania, a w nim opłacamy fundusze remontowe. Niebawem po remoncie, mieszkańcy oglądają na elewacjach niechlujne loga klubów sportowych, wulgarne napisy, czyjeś podpisy itd. Natomiast w naszym kraju spółdzielnie są bezsilne, gdyż nie da się upilnować chuliganów niszczących mienie, które należy do nas wszystkich.

Otóż administracje czasem też same próbują zaradzić sytuacji i wyznaczają miejsca, w których wolno umieszczać graffiti. Jednak wyznaczone mury nie są wyzwaniem dla malujących po elewacjach. Oni niestety wolą „pracę” na ryzyku, bowiem graffiti pojęte jako dewastacja elewacji jest zabronione. Tak czy inaczej kończy się na tym samym. Otóż nieszczęsni wandale niszczą nasze ściany, spółdzielnia zazwyczaj wtedy dolicza do naszego czynszu środki przeznaczone na naprawę i remonty, mieszkańcy płacą, a chuligani znowu niszczą, Skutek jest taki, że my wyrzucamy pieniądze w błoto przez okrągły rok, a i tak mieszkamy wśród wymalowanych, poniszczonych klatek schodowych, wśród bloków straszących swoim wyglądem. Otóż w skali całego kraju członkowie spółdzielni mieszkaniowych zazwyczaj płacą olbrzymie sumy pieniędzy miesięcznie na niwelowanie działalności tych, którzy za nic mają obowiązujące prawo. Jeśli jednak byśmy nie składali się na ten cel, nasze osiedla wyglądałyby znacznie gorzej.

---

Dodaj komentarz